Nie chce mi się już krzyczeć.

Nie mam na to sił.

Wczoraj koło Moonlit po tym jak usłyszeliśmy serie strzałów, postanowiliśmy ekipa zawinąć dupy z okolicy, uważając, że jest niezbyt bezpiecznie. Idąc po nasze motocykle na parkingu znaleźliśmy nie jedna, nie dwie, a cztery ranne osoby.

Rany postrzałowe, jedna osoba w tragicznym stanie.

Niech mi ktoś wyjaśni, jak ludzie mają nie ginąć, gdy podczas interwencji osoba z RA skupia się na osobie z praktycznie najmniejszym zagrożeniem życia?

Informacje od kilku osób, o stanie mężczyzny spływały i finalnie udało się przekonać, by zajęto się wukrwawiajacym na naszych oczach człowiekiem.

0.7l wydaje się mało przy wódce, ale mówiąc o krwi to już zagrożenie życia.

Pozdrawiam też Panów z Sheriff Departament, którzy po przybyciu najpierw darli się na chłopaków, by przestali pomagać medyczne, po czym sami... Latali nie wiedząc co robić?

Naprawdę, ale wypytywanie rannej w bark laski gdy obok medyczka prosi kilkukrotnie o pomoc z załadowaniem faceta na nosze to kpina.

Kpina jest, że jako cywil, sama musiałam ruszyć pomoc tej kobiecie ładować rannego chłopa na nosze, bo panowie z odznakami woleli zagadywać laske, lub się kłócić próbując przepchnąć jakąś swoją śmieszna rację.

Nie chce tu kurwic, że wszyscy w służbach są źli itp, ale serio - tu chodzi kurwa o ludzkie życie. Na miejscu tych osób mogłaby być moja matka, Ty, ktoś znajomy.

#cityofabsurd
#stopthisabsurd